środa, 18 kwietnia 2012

Brazylijski serial już nie cieszy jak kiedyś

To, że w najbliższą sobotę moja osobista siostra zostanie małżonką bardzo miłego faceta, oczywiście napawa mnie radością nie do opisania. To jednak, że zakupiona na tę okazję sukienka w kolorze ognia i rewelacyjne kolczyki, nie odpędziły chmur znad mojej głowy - nie jest fajne. Dopiero najmądrzejsza na świecie moja fryzjerka,  zajmując się włosami włożyła mi chyba przy okazji do głowy trochę tzw. życiowych prawd. W dobrej formie - bez nachalnego pocieszania, ze zrozumieniem - ze spojrzenia w oczy i to przez lustro.

Podobnie mam po mailach, które przychodzą o 3.33, a czytam je obudzona dziwną siłą
o 3.50. I get by with a little help from my friends, czyż nie?

Jasne, że zamierzam na weselu najdłużej tańczyć i najgłośniej śpiewać stolat. Mam tylko nadzieję, że jako świeżo upieczonego singla nie posadzą mnie przy nastoletnim kuzynie od strony pana młodego, albo cioci Jadzi, która mogłaby napisać poradnik "100 pytań (których nikt nie zadał) i 200 odpowiedzi nt. żylaków", bo jeden + jeden jest łatwiejsze do zaaranżowania, niż jeden + mokre oczy od czasu do czasu.

wtorek, 17 kwietnia 2012

and so it is

Wcale nie czuję, że zrobiłam z siebie naiwną idiotkę, ani że nie mam honoru.
Gdyby miało odnieść to skutek, taki jaki bym chciała, zrobiłabym to pewnie jeszcze raz.
Bo o miłość się walczy do końca. A co jeżeli czyjaś miłość skończyła się wcześniej niż moja? Nie godzę się na to, dyskutuję sama ze sobą całymi nocami i nie wyciągam konkluzji. 

Zostały jeszcze śpiwory w szafie, nie doczekały sezonu biwakowego, wędki w piwnicy, ciuchy w koszu na rzeczy do prania (które już uprałam)... Mój rower zimujący u jego dziadków. Abonamenty telefoniczne do rozdzielenia. No i coś co zajmie nieco więcej czasu, czyli firma.

Boli kurewsko, ale chyba najgorsze właśnie dotarło.

Nabroiło się
Nieraz i źle
Nie myśleć o tym źle

To jeszcze nie koniec

[Nabroiło się, VooVoo] 

wtorek, 10 kwietnia 2012

blood & tears

Odwołuję pierwsze zdanie poprzedniej notki. Otóż TVN zaserwowało mi "Zmierzch"
i bladego Edwarda. Ze wzruszenia nie mogłam zasnąć i wygooglowałam, że jest tego więcej!
Zamierzam właśnie zagłębić się w sagę.

Jak za starych dobrych czasów studenckich, gdy z E. wyszukiwałyśmy najbardziej nieprawdopodobne krwiste, filmowe historie (np. ta o wampirzycach lesbijkach).
Co prawda, kiedyś szanujące się wampiry niewiele miały do czynienia z hipsterami,
ale czas leci i gotyckie ideały odchodzą w zapomnienie...

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

don't look back in anger

Nie mam za bardzo chęci, by przeżywać rozstanie z kubełkiem lodów, butelką wina i melodramatem. Korzystam z zaproszeń Małej M. i pijemy herbatę oraz wodę z cytryną
w kuchni jej brata. Bo znowuż Mała M. jest "bezdomną ciężarną". Co prawda chwilowo, albowiem w ich mieszkaniu odbywa się totalny remont, ale też ma skomplikowaną sytuację lokalową.

Grupa wsparcia spełnia się w całej rozciągłości swojej nazwy. Zaś moja rodzina zachowuje się tak, jakbym to ja miała ich pocieszać, tłumaczyć i zapewniać, że sobie poradzę...

Tymczasem obserwuję feerię moich emocji, trochę próbuję je porządkować, a trochę czekam - co będzie. Póki co, doszłam do wniosku, że muszę okiełznać własną skłonność do gniewu. Nie do złości, bo dobrze jest sobie potupać nóżką, porwać papier, wyboksować poduszkę, rzucić kilka kurew w powietrze. Ale gniew prowadzi do chęci ukarania,
do skłonności do szantażu, do pokusy pokazania, kto tu jest ważniejszy.

Uczucia tłuką się gdzieś w środku, między głową a klatka piersiową, a na zewnątrz mam dwa zdezorientowane koty i kurz osiadający na gitarze i zdjęciach dobrych chwil, przywierconych do ściany.

piątek, 6 kwietnia 2012

Alleluja...

Ściskam świątecznie.
Nic nie kończy się definitywnie, bo jest początkiem nowego.
Dobrych, ciepłych, spokojnych Świąt.


And we can have forever
And we can love forever
Who wants to live forever?
Forever is our today

Who waits forever anyway?

środa, 4 kwietnia 2012

"Kołysz mnie"

Em się wyprowadził.
Kiedy już będzie to dno, żebym mogła się od niego odbić?