piątek, 26 października 2012

Jestem anonimowym melancholikiem

Siedzę przed Panią P., za oknem pierwsza zamieć, jej mać. Oto nadchodzi listopad. Rozmawiamy o tym, skąd bierze się lęk i poczucie obowiązku. Dlaczego z przyjaciółmi
o problemach rozmawiam w formie żartów.

Czekam sobie. Przy „Mentaliście”, przy sycylijskim Nero d'Avoli, przy kotach, ściągających w regularnej gonitwie zasłony z żabek na sypialnianym oknie. 
Na kawę z Adr'em, na jakiś offroadowy wyczyn, na chętnych na bałkańską potańcówę. Październik miesiącem czekania. Nie ma co narzekać na pogodę, listopadzie przybywaj, bo robię się niecierpliwa.

Jutro alkohol ujdzie sobie
i nie wróci podpytać co z wieczorem zrobię.
Legendarne w tych stronach umartwianie
jutro straci moje zainteresowanie.

Już jutro spalę kwity na wszelkie moje debity
Jutro połamię kije za wszystko sam obiję
Jutro odkryję skąd dokąd z czym iść
Już jutro, bo jeszcze nie dziś
nie dziś...

Jutro niebo zniży wysokie progi
w sami raz na moje wyciągnięte nogi.
Wyznaję, jestem anonimowym melancholikiem,
ale jutro ściągam buty z kamykiem.

[Już jutro, Lao Che/Soundtrack]

czwartek, 18 października 2012

If you treat me fairy I'll give you all my goods

Jesienne słońce migało między żółtymi liśćmi, ulubiona Suwalszczyzna migała za oknem samochodu, INXS z radia na całe gardło. Pewien ciężar, który spadł mi z głowy wczoraj też chyba miał znaczenie w odbiorze dzisiejszego dnia. Mily patrol straży granicznej, który mnie zatrzymał, pozwolił obejrzeć okazałego land rovera defendera - co za piękne auto!

Ciepło, kolor, szelest, ptaki – wszystko intensywnie blisko.

No i nic tak dobrze nie robi kobiecie ogólnie całościowo, jak zainteresowanie miłego faceta. Odważny, choć chwilami dawał się ponieść dwuznacznościom wymienianych zdań i robił się łobuzerski. Nadmienił „przypadkiem”, że trenuje i że ma samochód, ale na szczęście gładko wszedł w rozmowę o wrażliwości na ładne widoki.

Mam wrażenie, że to jednak dziewczyny mają niemały wpływ na zepsucie płci męskiej. Widzi taki, że musi imponować okazałą skądinąd klatą i lśniącą blachą auta, więc od tego zwykle zaczyna, jak taranem. A pomiędzy tymi wtrętami wyłazi z gościa zwykła sympatyczność. Bardzo męska sympatyczność. Przecież takie rzeczy trzeba w chłopakach, w tych hipsterskich czasach chronić i pielęgnować!

Nawet nie jestem do końca pewna jak ma na imię, nazwijmy go więc roboczo Pan ADR. Spotkaliśmy się rano służbowo, potem przyszły dwa esemesy, a po południu odebrałam telefon i pytanie, czy dam się zabrać na kawę. Nom. Normalnie się dowartościowałam. 
 
No need to read between the lines, spelled out for you
you can't go wrong when you value a woman's worth ;)

środa, 10 października 2012

niekoniecznie o mężczyźnie

Choruję i to jest czas dla mnie. To jest czas kiedy spotykam różnych ludzi (oraz owady) i zastanawiam się, czy to, że są tak świadomi, to zrządzenie losu, czy przypadek?
Że z ulicznym grajkiem śpiewam pieśń dzieciństwa, która kojarzy mi się z plisowaną spódniczką, wirującą, gdy mama i tata jej, tej spódniczce, kibicują, że aż ostatnia w tym roku biedronka z nieba ląduje wtedy na moim ramieniu?

Hej, J., każesz mi przekładać nogi podczas hybrydowego pedicure, a ja się chwalę, że jestem po wyjątkowych zajęciach jogi, więc pozbędę się zakwasów. A w gruncie rzeczy doceniam, że słuchasz, pytasz i rozumiesz, co do Ciebie mówię. Że ty mówisz, że niestety ale masz wiele planet w znakach wodnych. Że Raki i Ryby nie są dla nas, Ognistych. Ogólnie narzekamy. Że nie ma jak, po prostu, nie ma jak poznać faceta między domem a pracą., a portale randkowe grożą banałem i przypałem i w ogóle nie są dla takich jak my, w trampkach. No chyba, że byłybyśmy z Oslo, ale nie jesteśmy... Że Hashimoto nie jest najgorszą chorobą na świecie, ale bierze się ze stresu po trzydziestce i trzeba skoncentrować się na sobie. Że właściwie każdy musi przepracować rodziców i że nieudane związki to żniwo, które musimy zebrać, ale następne sianie należy do mnie i do Ciebie J. Może po prostu przetańczymy kiedyś noc.

Miłe popołudnie. Jak ten opatrunek założony na odcisk. Czyjaś troska o moje zaniedbania. Cena owszem, obciążająca konto. Wrażenia za to trudne do wycenienia.

środa, 3 października 2012

poniedziałek, 1 października 2012

Wstawaj! Życie to surfing, więc nie bój się fal

Cały czas podczas naszego życia, przez 24 godziny na dobę używamy swojego ciała i umysłu. Zazwyczaj jesteśmy tak zajęci najróżniejszymi sprawami, iż nie zwracamy uwagi w jakim one są stanie. To trochę tak, jakby używać samochodu i nigdy nie oddawać go do przeglądu, nie wykonywać w nim drobnych korekt i napraw. Wiadomo co co to oznacza – samochód po jakimś czasie może odmówić posłuszeństwa. Podobnie jest z naszym ciałem i umysłem – bez właściwej troski o nie, wcześniej czy później będziemy mieć z nim kłopoty. Zazwyczaj myślimy, że jakość naszego życia zależy tylko i wyłącznie od tego, co wydarza się wokół – na zewnątrz nas. Jednak bliższa obserwacja pokazuje, ze w tej samej sytuacji każdy człowiek może czuć się nieco inaczej. Jakość naszego życia zależy bowiem w dużym stopniu od stanu naszego ciała umysłu. Jeżeli nasz umysł wypełniony jest smutkiem, chaosem, lękiem i gniewem, wtedy nawet najcudowniejsza sytuacja nie będzie w stanie uczynić nas szczęśliwymi. Z drugiej strony, będąc zrelaksowany, świeży, pełen ufności i wiary w siebie – jesteśmy w stanie cieszyć się każdym najmniejszym zdarzeniem – spacerem, rozmową z przyjacielem, zabawą z dzieckiem, sprzątaniem domu, słuchaniem muzyki itd. To, co w istocie nas przeraża, to my sami, a dokładniej: treść naszych myśli i uczuć, nieprzepracowane emocje i żywione urazy. W wyniku takiego stanu rzeczy nasze ciało fizyczne pełne jest różnego rodzaju napięć. Napięcia te przenoszą się z poziomu mentalnego i emocjonalnego na nasz system wegetatywny, a w końcu na układ motoryczny (mięśniowy).

Zatem po to, aby móc wyrażać się twórczo w otaczającym świecie, powinniśmy umieć od czasu do czasu, zapomnieć o tym otaczającym świecie po to, aby móc zwrócić uwagę na siebie samych. (…) Wtedy to nasza wrodzona energia życiowa ma możliwość sama ustalić w nas stan optymalnego napięcia mięśniowego, nerwowego, wegetatywnego, emocjonalnego, mentalnego itd. I właśnie taki stan otwiera przed nami naturalną, pierwotnie istniejącą, uniwersalną miłość, o której mówi zarówno chrześcijaństwo,
jak i religie Wschodu. Jesteśmy wtedy w stanie miłości.”

[Rafał Seremet, Alchemia i moc medytacji]

Siódmy dzień zwolnienia lekarskiego. Po prostu źle się poczułam. A teraz przyznaję, 
boję się odbierać kolejne wyniki badań.