środa, 30 stycznia 2013

Tom Petty spotyka Debbie Harry

Zupełnie spokojna jeszcze wczoraj, dziś zostałam uświadomiona po same krawędzie rozumu i wybita z ledwo co ustalonego rytmu. Więc będzie to wieczór stosowania najlepszego kleju (ze znieczuleniem) na rysy na sercu, kieliszkiem wina do szpachlowania śladów po kliku ostrych słowach.


wtorek, 29 stycznia 2013

na plusie

Oszroniony horyzont domaga się zdjęć. 0 na termometrze nie rokuje zimie, więc chłonę widoki. Mam ogromną chęć całkiem nagle skręcić kierownicę w leśną, boczną drogę, między te wielkie świerki oblepione czapami ze śniegu i … zniknąć.

Potrzebuję zmiany. Tnij, mówię, i za długie końce włosów lądują na podłodze.
Potrzebuję energii. Umawiam się, planuję wakacje na Bałkanach i odsuwam na bok wątpliwości.

Potrzebuję dobrych relacji. Więc planuję dalej.

Też chciałabym odmarznąć.



sobota, 19 stycznia 2013

sometimes

Dużo dzieje się w mojej głowie, mało na zewnątrz. Izolacja wspierana zimą, śniegiem, ograniczoną ruchliwością i wymówkami od grypy, zimna, kasy. To czego nie robię, bo mi się nie chce, czasami objawia się dosadnie jako właśnie niezrobione - znienacka - i przyprawia o wyrzuty sumienia. Chwilę później dziękuję Skrzydlatemu, że czuwa, ale podskórnie dziwię się, ile to ja mam, mimo wszystko, szczęścia w tym moim byciu.


O krok od zerwania spotkań z Panią P. , a ta uświadamia mi kilkoma celnymi pytaniami, że to tylko próba ucieczki. Uciekam od spotkań, od prawdziwych ruchów, od decyzji, które świadczyłyby, że nie czekam na mannę z nieba.


Brak mi motywacji. Samotność, jak śpiewał Rysiu, to przecież trwoga.

 I drive on her streets 'cause she's my companion
I walk through her hills 'cause she knows who I am
She sees my good deeds and she kisses me windy
I never worry,now that is a lie




poniedziałek, 14 stycznia 2013

El tango the Roxanne

Czarna koronka obejmuje udo. Cienki czerwony obcas stuka w terakotę.
On lubi jak kołyszę biodrami. 
 
Feelings I can't fight
You're free to leave me, but just don't decieve me

sobota, 5 stycznia 2013

teren zaminowany

Te święta są inne. Trochę nas mniej, a o wiele więcej. Od kilku dni, cieszę się małym aniołkiem mojej Sister. A Ona taka dorosła, taka „mama” i strasznie mi z tego powodu „dumnie” :)

Ale żeby nie było, że jest sielsko.. Jest taki dowcip rysunkowy, dwóch facetów idzie obok siebie, teczki, krawaty – prawdopodobnie zmierzają do pracy. Jeden pyta drugiego:
„Co dostałeś na święta?”, a ten odpowiada „Pierdolca.”

Pomijając coraz trudniejszy z wiekiem charakter mojej Babci, to kumulacja nastrojów, opinii, osobowości, ale i fizycznej obecności na kilku metrach kwadratowych kuchni, powoduje, że cierpliwości jednak nie wystarcza. Zabieram gary i uciekam do siebie. Odpalam piekarnik, żongluję deskami, ganiam koty i już... uff.. Tak to ja się mogę szykować do świąt.

A między tym wszystkim, ja – tęsknota. Za niebieskim spojrzeniem, za najlepszym dotykiem, za tym szelmowskim uśmiechem, za za za za... Za daleko. Za ile czasu się zobaczymy.
 
dom pusty czeka aż mnie powita
kwiatem co bez wody łka
i martwą ciszą wokół
minę mam
jakby to oaza była
przecież ja
tak kocham święty spokój