czwartek, 25 kwietnia 2013

Złota kula z diamentami

W życiu współczesnej samotnej kobiety nie brakuje wyzwań. Trzeba na przykład realizować korporacyjny budżet i sprzedawać się firmowej publice, prezentując entuzjastycznie niekoniecznie korzystne tabelki. Nadrabiając energią, tempem i wyprężoną optymistycznie piersią. Na szczęście z fenomenalnym skutkiem.

Trzeba znaleźć takie miejsce parkingowe pod blokiem, żeby sąsiedzi myśleli, „skubana, wcisnęła się tak, że nie rozjeżdża trawnika i nie ryzykuje zarysowaniem lakieru”. Trzeba tachać siaty i udawać, że to świetnie, bo to doskonale rzeźbi ramiona.

Trzeba zdążyć zaplanować urlop tak, żeby umyć okna, rozwiesić wiosenne firany i ugościć nadciągających ze stolicy najbliższych i jeszcze mieć czas tylko na osobiste opalanie bicepsa w ładnych okolicznościach przyrody.

I jeszcze mieć cierpliwość i miłość, żeby czekać. Czekać na siłę, ciepło, humor i zazdrość. No kto by nie chciał? Ja chcę, ale jest to wyzwanie. 


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Mikor nagyon egyedül vagy Lehull hozzád egy kis csillag Hófehér gyöngyök vezessenek Mint jó vándort fehér kövek

Jest taki moment przed podróżą, gdy jeszcze nie wiadomo, jaka będzie, ale wiadomo, że już za chwileczkę, już za momencik. Leżę w łóżku i wiem, że jutro o tej porze będę już tam i teraz, w tej podróży i już będzie wiadomo jaka ona jest, ale cały czas nie do końca.
I to jest uczucie chyba bardziej ekscytujące niż samo podróży odbywanie. Bo jak już jestem na miejscu i chłonę, czerpię, korzystam, to skupiam się na tym TERAZ, a nie na wyczekiwaniu „ o mamo co to będzie”.

Piękny ten Budapeszt, w każdej elewacji nawet bardzo niecentralnych ulic, w każdym parku, gdzie zakupiony w markecie tokaj można przynieść pod pachą i spożyć go pod chmurką. A węgierscy policjanci sprawdzają czy po prostu wszyscy grzecznie piją alkohol. E. jest cudowną towarzyszką zwiedzania, zorganizowaną, niemarudzącą, chętną by zobaczyć jak najwięcej i mam nadzieję, że to początek naszych udanych podróży. Widok ze wzórza Gellerta, wystawa zdjęć Helmuta Nwetona, bardzo turystyczne zdjęcia z popiersiem Beli Lugosi, radio Petofi przy śniadaniach, och jak dobrze będę wspominać ten krótki urlop.

Węgierscy faceci rośli, bezczelni w spojrzeniu i propozycjach, prężący muskuły, z błyskiem w oczach, byli jak te wszystkie turystyczne atrakcje. Miło popatrzeć, doświadczyć jak są inni od polskich. A mi się chciało do Adr'a. Wszędzie dobrze, ale w najmilszych ramionach najlepiej. 


 
'Kiedy jesteś bardzo samotny
Spada do ciebie mała gwiazda
Śnieżnobiałe perły niechże cię prowadzą
Jak dobrego wędrowca białe kamienie"

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Red Hat

Aż tu nagle zaczęło się robić gęsto. Od planów, miejsc, spotkań i wyjazdów. Z lekką taką niepewnością to wszystko, wolno póki co wiruje. Te mniej ekscytujące sprawy odkładam na „pobudapeszcie” choć oczywiście obawiam, się, czy aby mnie to później nie przyciśnie ciężarem.

Tymczasem wykreślam z karteczki rzeczy do spakowania na madziarskie szwendanie z E.

piątek, 5 kwietnia 2013

Pleasures remain So does the pain

Nie wiem czy istnieje coś takiego jak refleksyjny bunt? Jest ciśnienie służbowe z zewnątrz, ale jest i to wewnętrzne. Jedno i drugie to nie nowość. Może dlatego chodzę obok nich jak kot, miękko, ale ostrożnie. Pracuję nad nimi, szkopuł tkwi w tym, że efekty pożądane są natychmiastowo. 

Ostatni weekend też... ze skrajności w skrajność. Oczu błękit miał być z dystansu, a znów wpadłam weń jak w sierpniowe jezioro. Wielkanocna noc pełna śmiechu przyjaciół,
do zapomnienia, a następny poranek z tyloma myślami, że 20 kilometrowy marsz w śniegu był za krótki by je wykończyć.

Są na to sposoby zastępcze. Na przykład montaż zestawu prysznicowego z opcją „deszcz”. Nawet kombinerki nabyłam. Działa. Na przykład białe chilijskie. Działa.


 
Vows are spoken To be broken
Feelings are intense Words are trivial
Pleasures remain So does the pain
Words are meaningless
And forgettable