środa, 30 października 2013

jeśli możesz, to co czujesz, teraz podziel na pół

Ostatnie dni mają hektyczne tempo. Dzielę godziny, urywam je z czasu, który jeszcze powinnam spędzić w pracy, ale pędzę przygotować siebie i okoliczności domowe na spotkanie z R, szarpię chwile na swoje konieczności i przyjemności, obdzwaniam bliskich, którzy na to czekają.

Do tego ostatnie dni są mocno wyjazdowe, ale udaje się zobaczyć Jasną Górę, bo przecież nigdy nie byłam. Tłum, tłum, ale dokoła ludzi, te majestatyczne mury bronią ducha tego miejsca, więc nie byłam rozczarowana.

Jedziemy więc dalej, korporacyjne spotkania na drugim końcu Polski. Okoliczności przyrodnicze, relacje międzyludzkie, rozrywki integracyjne też podtrzymują dobre wrażenia,
i to wszystko jest ponad znudzenie i firmowe złośliwości.

Mam takie czerwone lakierowane szpilki. Polecam, są jak fetysz. Męski wzrok wślizguje się po nich od punktu, w którym cieniutki obcas dotyka ziemi, po linii bioder, biustu i dalej po szyi trafia w moje oczy. Jeśli nie odwrócę wzroku, trafiony – zatopiony.

Uwielbiam poznawać ludzi z takim samym, ale to identycznym poczuciem humoru. Mam więc nowego kolegę, gdy dowcipkujemy, sypią się iskry, aż świadkowie otwierają szeroko oczy. Co prawda, przez te czerwone szpilki musieliśmy ustalić granice, co jest żartem, a co już nie niewinnym flirtem, ale uwielbiam takie spotkania.

Jestem potwornie zmęczona. I niestety, najbliższy weekend raczej nie pozwoli mi wziąć oddechu. Muszę sprostać obecnością kilku osobom, które chcą w tym czasie ze mną być. A że na wszystkich mi zależy - nie ma opcji wyboru. Ale już kolejny.... proszę, niechże mam możliwość zniknąć w dziczy, w puszczy, w oparach wina, drewnianej sauny, z żubrami za płotem...
 
Pan pożarom i pani burz
Twoje oczy mi mówią, że tak dawno już poszybowały do słońca

Ładuję bombę w serce, mocniej bije
I czekam aż odpalisz lont
Chcę się zapomnieć - wiem, to mnie zabije
Nie czekaj aż zrozumiesz to...
[Jamal, Bomba, z doskonałej płyty "Miłość"]

poniedziałek, 14 października 2013

And we all seem to need the help

Older chests reveal themselves
Like a crack in a wall
Starting small, and grow in time
And we all seem to need the help
Of someone else
To mend that shelf
of too many books
Read me your favourite line...

 
Tak sobie dozuję i planuję to szczęście w parze. Zapobiegawczo, nawet nieufnie, obserwując, próbując, ważąc. A jednocześnie chowam się w Nim po czubek grzywki, z największą szczerą chęcią, jak w dobrze znane ciepłe łóżko. Nawet, co baaaardzo rzadko się dzieje, zdarzyło mi się zasnąć w środku dnia ułożona na „powierzchni przytulnej”, która mi bardzo gabarytowo odpowiada. R. jest jak bezpieczny cypel, z wyciągniętym ramieniem, żeby zawsze mnie do siebie przygarnąć.

Wiem, że gdybym zaraz wcisnęła zieloną słuchawkę, to za pół godziny mogłabym się przykleić całą sobą na jego niemal dwóch metrach ciepła. Ale jeszcze nie chcę go wciągać w to bagienko, które dziś się rozlało. Nie chcę powtórki z przeszłości.

Smutno, bo znów trzeba ratować bliską osobę z kłopotów, których sama chciała. 
Jak to zrobić, żeby pomóc i w to bez reszty nie wsiąknąć i nikogo nie wciągnąć?

Some things in life may change
And some things they stay the same
Like time, time, there's always time
On my mind
So pass me by, I'll be fine
[Older chests, Damien Rice]