Mój mój mój mój... Zawłaszczam
całe to męskie jestestwo. Bywa ciężko, bo relacja momentami
przybiera włoski charakter. Ale godzenie się ma smak i zapach
najlepszej italiańskiej kuchni. Przy nim robię się miękka, robię
się giętka, plastyczna, bo lubię jak mnie układa tak, żebym jak
najlepiej się w niego wpasowała. A zaraz potem lubię się z nim
siłować, choć wiem, że nie ma to najmniejszego sensu... Bo jeśli
nie pokaże, że przecież jest tysiąc razy silniejszy, to przytuli
mnie tak mocno i ciepło, że... ech...
Słucham kobiet. Wystukuję na jutubie
koncerty Alicii, Pink i Beyonce nawet, patrzę na nie i uśmiecham
się do kobiecości w ogóle. Mam trzydzieści jeden lat i nigdy nie
czułam się tak dobrze ze swoim ciałem jak teraz, z gęsią skórką,
gdy wsuwa mi dłonie pod bluzkę, kiedy ja właśnie usiłuję
ugotować mu coś dobrego.