Podsupraska zieleń ładuje energią.
Spacer Siłą Rzeczy zamieniam w marsz, aż towarzyszki protestują.
Jest nas trzy, plus mała istota w wózku. Poza tym nic się nie
zmieniło. Leżę w koniczynie i patrzę jak w sobotę białe smugi
przepływają po niebie. Raczej rześko, jak na koniec czerwca. Alkierzowy obiad, kwas chlebowy, gadanie o codziennościach.
Jak dobrze być z przyjaciółkami.
Przeglądam strony o crossficie,
zgłębiam prawidłowe wykonania burpees, nawet wyciągnęłam
uchwyty do pompek. Taka zajawka. Jak mówi młodzież „taka
sytuacja”.
A ja się cieszę :)
A ja się cieszę :)