No co. Jezioro, las, gitara, ognisko,
nikt nie lał się po pyskach, bo na tychże widać było wyłącznie
szerokie uśmiechy. Mokro, padało regularnie, tak, że namiot
suszyłam w domu,
a koty miały zabawę.
a koty miały zabawę.
Nawet jako popularna ciocia całej
czeredzie dzieciaków (tak, są ludzie, którzy spokojnie zabierają
niespełna roczne dzieci na biwak i te dzieci też są wyluzowane i
szczęśliwe) wypoczywałam na łonie mazurskim, w podobozowych
żeglarskich okolicznościach.
Jedna tylko chmura mnie zmartwiła.
Taka, co mi „każe” trzymać dystans, jakbym się bała, że ktoś
się zbliży zanadto, a ja nie ufam.