Like a crack in a wall
Starting small, and grow in time
And we all seem to need the help
Of someone else
To mend that shelf
of too many books
Read me your favourite line...
Tak sobie dozuję i planuję to
szczęście w parze. Zapobiegawczo, nawet nieufnie, obserwując,
próbując, ważąc. A jednocześnie chowam się w Nim po czubek
grzywki, z największą szczerą chęcią, jak w dobrze znane ciepłe
łóżko. Nawet, co baaaardzo rzadko się dzieje, zdarzyło mi się
zasnąć w środku dnia ułożona na „powierzchni przytulnej”,
która mi bardzo gabarytowo odpowiada. R. jest jak bezpieczny cypel, z wyciągniętym ramieniem, żeby zawsze mnie do siebie przygarnąć.
Wiem, że gdybym zaraz wcisnęła
zieloną słuchawkę, to za pół godziny mogłabym się przykleić całą sobą na jego
niemal dwóch metrach ciepła. Ale jeszcze nie chcę go wciągać w
to bagienko, które dziś się rozlało. Nie chcę powtórki z
przeszłości.
Smutno, bo znów trzeba ratować bliską
osobę z kłopotów, których sama chciała.
Jak to zrobić, żeby
pomóc i w to bez reszty nie wsiąknąć i nikogo nie wciągnąć?
Some things in life may change
And some things they stay the same
Like time, time, there's always time
On my mind
So pass me by, I'll be fine
And some things they stay the same
Like time, time, there's always time
On my mind
So pass me by, I'll be fine
[Older chests, Damien Rice]