Powróciłam z urlopu, starsza o rok, z
Puszczą Romnicką pod powiekami, z uwiecznionymi (w nowym canonie,
poprzedni aparat został „zniknięty” przez nieznanego sprawcę
podczas jednej z imprez) roześmianymi paszczami przyjaciół.
Rower na Mazurach Garbatych jest nieodzownym
pojazdem, umożliwiającym kontakt z tym co najlepsze: pokaźnymi
pagórami, pod które trzeba wjeżdżać bardzo pilnując oddechu,
ogromnymi połaciami lasu, niebem, malowniczymi siedliskami
rozrzuconymi pomiędzy zielenią krajobrazu, który wygląda jak
nadmuchany materac pełen zagłębień i wzgórków, plamami jezior,
bagien, kałuż na łąkach.
W każdą pogodę
potrafią dostrzec oczy moje młode
niebezpieczną twą urodę …
potrafią dostrzec oczy moje młode
niebezpieczną twą urodę …
Powróciłam więc do rzeczywistości i
nie uniknęłam irytacji. Ale nie warto o tym pisać. Zamykam oczy i
przywracam sobie spokój podśpiewując to, cośmy niezbyt składnie,
bo nikt do końca nie pamiętał tekstu, nucili podczas marszu w
najzimniejszy dzień tych tygodniowych wakacji.
Choć barwy ściemniasz
Choć tej wędrówki mi nie uprzyjemniasz
Choć się marnie odwzajemniasz
Choć tej wędrówki mi nie uprzyjemniasz
Choć się marnie odwzajemniasz
Najlepsze podsumowanie tego, że oto
wkraczam w czwarte dziesięciolecie żywota i zamierzam być
szczęśliwa, tak mi dopomóż...
Kocham cię życie
kiedy sen kończy się o świcie
A ja się rzucam
Z nadzieją nową na budzący się dzień
Kocham cię życie
kiedy sen kończy się o świcie
A ja się rzucam
Z nadzieją nową na budzący się dzień
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz