Chwila przed końcem świata.
Koncertowo zaspałam do pracy, a spieszyło mi się, bo Adr miał być
służbowo na kawę i ja się szykowałam i spakowałam świąteczne
to i owo, ale... Nie było czasu, nie było okoliczności, nie było
końca świata.
Nie będzie, bo choć grudzień się
kończy, choć zaczęła się astronomiczna zima, to we mnie już jest
pracowita wiosna. Myśli puszczają pędy, młode silne, zielone.
Jak
suknia Królowej Monet.
It's the end of the world as we know
it
(It's time I had some time alone)
and I feel fine...
[REM]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz