poniedziałek, 31 marca 2014

Higher

Jadę w poniedziałek do pracy, łąki oszronione, pola we wschodzącym słońcu, świetliście
jest. Jakieś 0 stopni, więc w mini i na obcasach musiałam oskrobać szyby. Już dawno nie było takiej jazdy, czuję się jak na jakimś podlaskim safari, tak mi głowa chodzi na boki do szyb, tyle zachwytów. Ostatnio wiecznie spóźniona, klucząc mało atrakcyjnym osiedlem, omijałam tylko roboty drogowe na głównej arterii. A tu, jak w „Niekończącej się opowieści”. Chmury wstającego dnia pod kołami.

Wcześniej, ptaki cudownie wrzeszczą, pies wyje. Przez zmianę czasu, nie wie że jego spacer przesunięty jest o godzinę. Pies jest boski, kąpiemy go w rzece, spływa po nim jak po kaczce, tyle ma grubej sierści.

Jeszcze wcześniej, siedzę w bagażniku, palę papierosa, przede mną drewniany krzyż na rozstajach i jak okiem sięgnąć przestrzeń. W słońcu, w trawie, w rozedrganym powietrzu.
Na nogach rolki, w uszach „zasuwasz maleńka”. Wydobrzeliśmy.

Wiosna jest ok.

 You know I'll fight my corner,
And that tonight I'll call ya,
After my blood is drowning in alcohol,
No, I just wanna hold ya.

[Uncle Jed, Give Me Love]

piątek, 28 marca 2014

uncle jed

7 rano, ja nie w formie cyklicznej, ale jego tyłek owszem. Wciąż nie mogę uwierzyć, gdy go spotykam zupełnie nagiego w kuchni, parzącego kawę, cholernie naturalnego, pachnącego i pobudzającego, jak czarna mielona turecka. Wgryzam się w soczystego smoka na ramieniu. Tak zwyczajnie i tak kurewsko mi na nim zależy. Obracam poczucie, że oto ja znów mogę mieć problem, w to, że to zapewne on ma problem. Nie bez zasługi Pani P. dziś o 8.00.

Że zawiodła minie tzw. rzeczywistość, ale że od niej trudno oczekiwać konkretów. Że za tymi płytkimi sygnałami na pewno jest coś więcej.

Bo ja mogę powalczyć i mogę się postarać. Ale swoje już wiem. Bo ja mogę planować weekend na rolkach i w słońcu. I mogę się przy tym bać. Ale zobaczymy, no nie?

wtorek, 25 marca 2014

8

A powroty są trudniejsze niż rozstania. Najpierw patrzę mu w oczy piwne, jasne i gorzkie jak pilsner i mówię, jak mi źle. Bo wyszło mu naprawdę źle. Tak źle, że już mi się nie chce planować, ani chwilowych atrakcji, ani życiowych kamieni milowych.

Potem jedziemy na rolki. Bociany ślizgają się po deszczowym niebie, my po asfalcie, a moja mina coraz mniej zachmurzona, bo do diaska czuję przyjemność. Napęd na miłość, za szybko, mam świetne kółka, ale trudno utrzymać równowagę, ćwiczę te ruchy, płynnie ma być jego mać, ma być pochylenie do przodu i swoboda, a najlepiej jazda bez myślenia.

Ale jedna noga mi się ciągle wykrzywia, hamować nie umiem, nie mówiąc o zawracaniu. A ten bezczelnie wozi te swoje dwa metry z gracją baletnicy i szybkością Bródki. I jeszcze mi się w tym podoba cholernie. Bo lubię facetów zgrabnych i sprawnych w ruchu. Ojjj lubię.

No to znów patrzę w piwne i rozmawiamy. Nie pokłóciliśmy się nawet. Szczerość w szczegółach wylewa się jak piana z kufla. Really? Znowu ja w serialu brazylijskim??

Nie wiem. Chyba chcę żeby się wprowadził, tylko po to żeby się przekonać. jaka jest prawda. Ile w tych rolkach tęsknoty za frajdą i wolnością, a ile zadowolenia z ćwiczeń, po to by mieć autentyczną satysfakcję.

To decyzja z serii, zobaczymy wóz albo przewóz. Jestem gotowa na kaca i zakwasy.

wtorek, 11 marca 2014

pokój w Białymstoku

Z mojego, tak zwanego dużego pokoju, do Ukrainy jest tyle, co do centrum Warszawy. Jadę do stolicy w następnym tygodniu, na jakieś korpo-szkolenie.

ALE czy w następnym tygodniu będę szykowała się na firmowe pranie mózgu, czy na to, że starszy marynarz R. może zostać zmobilizowany do pływania w odwecie dla Krymu?

Do granicy z Bialorusią jakies 60 km. Ludzie - "mrówki" jeżdżacy po ropę mówią mi, że mijają czołgi Łukaszenki. Do Obwodu Kalinigradzkiego nieco ponad 170 km. Tam, ludzie z którymi współpracuję, obserwują manewry wojsk, pojazdy opancerzone o świcie, nocne transporty sił sunące po szynach w kierunku granic.

Nie mów, że to Cię nie dotyczy.

środa, 5 marca 2014

co tu kryć

Czekam, aż marzec wystartuje. Na bociany czekam, zwłaszcza na jednego, długonogiego, aktualnie w cieplejszej Francji, czekam, żeby pocałować go czule w dziób. O rany, jak czekam.

Czekam, na to czy ten biznes, który przyprawia mnie o niezdrowe emocje, działanie w hektycznym tempie, ale też o rekordowe premie, utrzyma poziom. Dziś w korpo jestem przodownikiem pracy, ale ważniejsze jest to, że mam satysfakcję i mimo wszystko, że mam czas i apetyt na kolejne rozgrywki.

Czekam, lada dzień na Kult akustycznie, na to, aż mi się zechce znów regularnie trenować ospały nieco, po zimie, własny tyłek.

Czekam, na Ukrainę.

Wiosno, Давай!