środa, 23 grudnia 2015

Ciekawe kogo widzisz, gdy na mnie patrzysz

Pa pa kochanie. Pranie. Po co.

Po co sobie wyobrażać, że to plaża, skoro to tylko w kieszeniach piach. 
Piasku ziarenka w Twoich rękach.
Zaraz będzie nuklearny grzyb. Pomyślę zostań, a powiem idź.
Czy to, że tego chcę, to dla Ciebie dostateczny powód, żeby być?
Zaraz będzie pozamiatane. Co powiedzieć Twojej Mamie?
Do znudzenia, Bukartyk się zapętlił.
A Ty na zawsze wychodzisz? Wynieś śmieci, pranie powieś. Pa pa.
Gdzie się wybierasz?
Za lat siedem osiem zgodzisz się na każdy kierat
Czemu nie teraz?

wtorek, 1 grudnia 2015

Zima Muminków

Almost anything can be fixed with a song

Almost anything can be fixed with a song.

piątek, 23 października 2015

No hello

Takie „hello” jak się wita kogoś znaczącego, po latach. A tajemnica tych lat jest pomiędzy zgłoskami, a jednocześnie w całym słowie  jest poczucie, że mimo tego, można gadać jak zawsze, choć wiele się wydarzyło. I to co napisała autorka przed premierą singla – wszystko tak mi się ładnie skleja w poczucie, że „obie wiemy o co chodzi”. Albo doskonałe wyczucie wielkiej machiny marketingowej, albo naprawdę Adele dopilnowała autentyczności.



I’m sorry, for breaking your heart
But it don’t matter, it clearly doesn’t tear you apart anymore

piątek, 15 maja 2015

dot.com

Jestem w kropce. Kropeczka okrągła, przewracam się w niej od dłuższego czasu, jak w bębnie pralki. Mam dylematy przyziemne, pudelkowe. Gminne. Może za mąż bym poszła, a może chciała mieć dziecko. A czasami o zgrozo, bardziej chciałabym mieć kolczyki i dżinsy z dziurami, albo też chciałbym mieć efekty w boksie. Zapisałam się na treningi, cierpię zakwasy, chowam cycki, pracuję nad tym, by biodra nie pracowały jak na lekcji latino.
I se myślę, że w ogóle w życiu powinnam trzymać gardę. Kropeczka się obraca.

piątek, 20 marca 2015

Rusza mnie to

Bo nad głową latały mi dziś samoloty bardzo niepasażerskie.

Wojenka Lao Che


piątek, 13 marca 2015

Nie powiem Ci, jak żyć, ale warto brać w swoim życiu czynny udział

Po styczniowym szoku, lutowej beznadziejności nadszedł marzec, któremu nie pozwoliłam, by miał charakter. Stłamsiłam go nakazami. Moje nakazy, tak jak wewnętrzne postanowienia, są zależne od zbyt wielu czynników, np. tego czy zimno i piździ, więc musiałam sięgnąć po środki zewnętrzne. Pomyślałam sobie, czego nie robiłaś nigdy? Z czego szydziłaś? Co Cię ciekawi? I jeszcze parę innych pytań sobie zadałam.

I poszłam na siłownię. Tak, na pakernię, gdzie hardkorowe koksy w każdy poniedziałek – międzynarodowy dzień robienia klaty – modlą się do żelastwa stojącego, leżącego, unoszonego nad głową. Żałuję, że picie wódki na siłowni jest pozbawione sensu, bo przed niektórymi wyczynami walnęłabym sobie chociaż 25g, żeby zobaczyć to z innej perspektywy. A wygląda to zupełnie bez sensu. Siadasz, sapiesz. Minuta przerwy. I tak jeszcze 2 razy. Przesiadasz się, czy tam przekładasz, sapiesz. Repeat.

Intuicja mnie jednak nie zawiodła. Trafiłam na S. Taka bardziej umięśniona Marylin Monroe w legginsach. Piękna, mądra i dobra. Ale bezlitosna... „Ja Ci mówię kiedy koniec!” gdy oszukuję z powtórzeniami.  „Gdzie jest uśmiech?!”, gdy wyraz cierpienia na mej twarzy wzruszyłby nawet Putina, „Jeszcze raz!” gdy leżę i mam drgawki.


To był bardzo dobry pomysł. Bardzo się rozwijam kulinarnie pakując pudełka z odpowiednią ilością węgli i białek do pracy. Bardzo lubię jak ktoś kieruje moim życiem  z poważnym uzasadnieniem, że to dla mojego dobra. Mam nadzieję, że w następnym życiu pójdę do wojska zamiast na siłownię. Dyscyplina robi mi dobrze na głowę.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Wielka dama znów tańczy sama

Nie ma tego złego...Obejrzałam dokument z Krystyną Feldman i jeszcze z Tadeuszem Konwickim.
Kot rudy. 


Wielkiej damie na kolanie usiadł wielki, czarny kot. 
Mruży ślepia, liczy złote łzy,dama gładzi go pod włos. 
Poszła dola i niedola, poszedł smutek, srebrny pan.
Wielka dama okręciła szal, no i dalej, dalej w tan