Marzenie o spaniu do 10 dziś się spełniło. Tadaam.
Zmęczona, z obolałymi plecami od kilometrów za kółkiem, ślęczenia przed komputerem, z opryszczką na ustach, z listą to do w kalendarzu i wrażeniem, że na pewno jeszcze o czymś zapomniałam. Przystanek – czwartek u Babci, między pobudką o 5 i sterczeniem w przychodni, najpyszniejsze naleśniki świata i pomidorowa. Po babsku ląduję też z marszu u fryzjera, desperacko zamalowując siwy przedziałek.
Dzień za dniem, dół za górką, nie znoszę się kłócić o kasę, ale nie lubię też poczucia, że jestem sponsorem, taksówką, bo tak.
No, ale teraz kolej na emocjonalny wyż. Sobota, koty, kawa z bajerami.
Trying to get
Out of the rain
I'm running
Still I'm running
But clouds in the dark
Block my way
[Edyta B.]
Kawa z bajerami :)) To jest to. I wiosna. Oby tak dalej...
OdpowiedzUsuńTrzeba odespać zabiegany, zalatany, ciężki tydzień.
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale jakoś tak mi lekko i wesoło, koniec z przesiadywaniem w minorowej klatce.
No właśnie. +10C, oby tak dalej.
OdpowiedzUsuń