Miałam dziś napisać o tym, że
zaleję tęsknotę własnym potem i uduszę bólem mięśni, bo
pierwszy w życiu trening obwodowy wyglądał na taki, który mi w
tym bardzo pomoże. Jak jakiś obóz przetrwania, heh, pełna
koncentracja od stacji do stacji, ale z kopem radości z wysiłku.
A tu usiadł przede mną mądry facet i
jego życie. No i jego temperament. I choć doszłam już do pewnych
wniosków w trakcie ostatniego tygodnia, to dziś się w nich tylko
utwierdziłam. No jasne, że błysnął lodowatym niebieskim okiem, że
musiałam macnąć te ramię wszechmocne, że uwielbiam jak mnie
rozśmiesza. Ale chyba sobie poukładałam w łebku to i owo, bez
histerii.
Niemniej jednak, jutro wyruszam na
kolejny trening. Chcę być niezniszczalna :)
I spokojna. I mieć
fajnego hmm przyjaciela.
A dziś w radio taki staroć olaboga:
:) pamiętam to....i te magnum
OdpowiedzUsuń