W całej szczodrobliwości świąt, w wymyślaniu prezentów,
które ucieszą innych, w planowaniu czasu z innymi, w dbaniu aby inni zgodnie z
życzeniami byli zdrowi, szczęśliwi i bogaci w te święta, popadłam w przemożną
chęć zadbania
li i jedynie o własny tyłek. W przenośni i dosłownie.
W tej intencji zakupiłam nawet peeling o zapachu kwiatu
pomarańczy i balsam o zapachu błękitnej laguny i zamierzam wsmarować to
wszystko we własne jestestwo, by dosłownie tę dbałość poczuć. Można to nazwać
niedopieszczeniem, można złudzeniem dopieszczenia, a można nie nazywać, tylko
podziwiać. Można będzie podziwiać!
Tak wiem, noworoczne postanowienia o kant, nomen omen, dupy można rozbić, ale to są akurat postanowienia
staroroczne. Poparte doświadczeniem całorocznym, z którego wynika, że szczodrobliwość
i dbałość o innych można sobie wsadzić wiadomo gdzie, jeśli inni nie podzielają,
nie oddają, nie dbają. U Stuli „o obdarowywaniu” doskonale to podsumowuje. Równowaga
musi być i trzeba brać, gdy się daje i oddawać gdy się bierze, ale sobie samemu
też trzeba dawać i nie wiadomo czy najpierw, czy może na zmianę.
Ale zgodnie z postanowieniem, że skoncentruję się bardziej
na sobie i będę się czule pielęgnować - pozostawiam te rozważania na
kiedy indziej. Może od dupy strony będzie łatwiej to wszystko poukładać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz