wtorek, 28 grudnia 2010

home sick home

Święta zakończone zapaleniem oskrzeli, antybiotykiem, bardzo złym samopoczuciem. Oprócz choroby na szczęście oboje z Emem wynieśliśmy wrażenie, ze było lepiej niż się spodziewaliśmy. Kłótnie zgaszone w zarodku, dużo śmiechu, luz. I śledź w takiej zalewie octowej, że myślę o nim do dziś. Będzie repeta. 
 
Śpię, klikam, ganiam koty tłumacząc im, że niestety taka ich rola, że gdy ja choruję - one muszą dawać się tarmosić. 
 
Niepokój, bo w korpo się złoszczą, a w domu dołują.