środa, 9 maja 2012

to nie był film

Znów gram w tym filmie o mnie. Ostatnio nakręciliśmy rozstanie z konkubentem,
potem kilka sielankowych scen z majowego weekendu w Wilnie i Kownie. Piękne, stare, czarujące, wręcz uwodzące miejską urodą, elegancją, zielenią, spokojem.... Miasta kojące złamane serce nie tylko zimnym Baltasem i tradycyjnym chłodnikiem, ale jakimś takim mickiewiczowskim ponurym romantyzmem.

Niestety, po tym chyba nudnawym epizodzie musiała widocznie nastąpić scena akcji.
Na początek przypomnę statystyki: ponad pięć tysięcy pijanych kierowców wyjechało na drogi w ten tzw. dłuugi weekend. Pytanie: jakie było prawdopodobieństwo, że jeden z nich mieszka ze mną? Ja nie wiem, może maturzyści obliczą. Zawsze oceniałam takich ludzi jako potencjalnych zabójców z premedytacją. Od kilku dni próbuję możliwie złagodzić finansowe konsekwencje czynu sprawcy, wszak dostanę rykoszetem tak, że jeszcze nie wiem, jak się pozbieram.

I nie mogę kurna znaleźć scenarzysty.