niedziela, 9 września 2012

Medytacja Niedzielna

"Tak, piłem czarny fernet i próbowałem wyobrazić sobie kraj, z którego pewnego dnia odejdą wszyscy ludzie. Zostawią go na pastwę czasu, który rozsadzi powłoki godzin i miesięcy
i w czystej postaci wejdzie w resztki rzeczy i miast, rozpuści je, przemieniając w pierwotną materię, w powietrze i minerały. Bo to właśnie on, czas, był tutaj najważniejszym żywiołem. Ciągły i ciężki jak gigantyczne bydlę zalegał w dolinach rzek, przygniatał grzbiety gór (...). To w jego wnętrzu żyli mężczyźni wystający na rogach ulic i placach. Być może wyglądali jego śmierci i zarazem lękali się jej, ponieważ agonia przedwiecznego zwierzęcia, w którego wnętrznościach brodzili, oznaczała dla nich nagłą samotność. Gdyby zdechło, nigdy by się już nie spotkali. Porwałyby ich oddzielne strumyki minut i dni będące jedynie smutną ludzką imitacją starego nurtu, którego potęga przywodziła na myśl jedynie nieruchomość.
Musieliby żywić się padliną wieczności, ponieważ właśnie tak smakuje wolność.
"

[Andrzej Stasiuk, Jadąc do Babadag]