poniedziałek, 18 lipca 2011

Gdy głupota z biedą już mnie mają ...

Praca, potem codziennie biegiem do szpitala, duszne niedomyte ubikacje i sale, biegiem do domu, byle jaka kolacja, przełączana w nieskończoność drzemka - rano zamiast budzika. Nieudana operacja, bliska mi osoba słaba, wymęczona. Ja z jednej strony bezsilna, z drugiej działająca jak maszynka.

Schemat złamał Em. "Przenocujemy w namiocie?" Chwila pakowania, jakieś 40 km,
i brzozy szumiące bielą na zielonej tafli wody, ognisko, joint, inna perspektywa. Rano powrót do kieratu, ale już z czymś innym w głowie.

Czasami najprostsze sposoby są najtrudniejsze do wymyślenia, gdy człowiek jest już tak zaplątany w wynajdywanie wyjść z labiryntu, że nie bierze pod uwagę pójścia prosto przed siebie.