poniedziałek, 29 lipca 2013

Komary i amory

Po niedzielnym długim marszu wzdłuż starorzecza i przez las, mam łydki tak ścięte przez małe wredne insekty, że teraz muszę kroczyć przez ten miejski upał odziana w zwiewne długie suknie lub spodnie.

Ale ja lubię upał i lubię rozlewiska rzek, zwłaszcza w uśmiechniętym, interesującym towarzystwie kogoś, komu sięgam pod ramię. Bo to jakiś gabarytowo dobry układ jest.

Przyjeżdża, dzwoni, angażuje się chyba? I znów przyjedzie, a ja kombinuję,
gdzie by tu na spacer z R.