czwartek, 30 grudnia 2010

ready...steady...

Śledzie zamarynowane, upieczone dwie blachy szarlotki, zakupy zaplanowane i zrobione. Zakupiony prezent dla Małej M.; z okazji 30tki dostaje kupon na zestaw reanimacyjny - zabieg na ciało w gabinecie kosmetycznym, masaż, peeling itd, a wszystko w waniliowo-pomarańczowym aromacie... + kartka, z czego może się cieszyć po 30tce, a co wczesniej było niemożliwe, bądź wydawało się niefajne. 

Jadę nad jezioro Roś, aby sylwestrowo i noworocznie się zresetować, w śniegach, oparach grzańca i spaghetti w wielkich garach, dla całej szajki. Banalnie, acz z serca wierzę i życzę, by nadchodzący był lepszy niż mijający. Byśmy mieli energię do życia, spokój, aby spokojnie spać i odwagę, żeby po obudzeniu wchodzić w każdy nowy dzień. I jeszcze przyjaciół blisko, bo to niezawodny sposób na uśmiech.