poniedziałek, 15 lipca 2013

Szanta lipcowa

No co. Jezioro, las, gitara, ognisko, nikt nie lał się po pyskach, bo na tychże widać było wyłącznie szerokie uśmiechy. Mokro, padało regularnie, tak, że namiot suszyłam w domu,
a koty miały zabawę.

Nawet jako popularna ciocia całej czeredzie dzieciaków (tak, są ludzie, którzy spokojnie zabierają niespełna roczne dzieci na biwak i te dzieci też są wyluzowane i szczęśliwe) wypoczywałam na łonie mazurskim, w podobozowych żeglarskich okolicznościach.

Jedna tylko chmura mnie zmartwiła. Taka, co mi „każe” trzymać dystans, jakbym się bała, że ktoś się zbliży zanadto, a ja nie ufam.