piątek, 28 grudnia 2012

orędzie staroroczne

Kilka dni przed zmianą daty myślę sobie, że nie chcę podsumowywać 2012. To co się „ostatnio” działo miało swój początek jeszcze w poprzednim roku i mam wrażenie, że moje koło fortuny wciąż jeszcze nie skończyło tego obrotu...

Tyyyle się zmieniło. I pisząc w ostatniej notce grudnia, rok temu, że nie można bać się „nowego” i że nigdy nie jesteśmy sami, nie wiedziałam co mnie czeka, ale miałam rację. Obok całego syfu rozstań, chorób, finansowych dołów, zawsze było coś lub ktoś, kto sprawiał, że broda wędrowała do góry, a kąciki ust unosiły się. A łzy często wywoływało wzruszenie, a nie ból. Dziś dodam do tego życzenie, żebyśmy z cierpliwością i ufnością pracowali na każdy kolejny dzień, na każdą relację, na kolejne marzenia. Bo dobro to bumerang, który trzeba umieć złapać.