sobota, 1 grudnia 2012

sex is on fire

Mój mój mój mój... Zawłaszczam całe to męskie jestestwo. Bywa ciężko, bo relacja momentami przybiera włoski charakter. Ale godzenie się ma smak i zapach najlepszej italiańskiej kuchni. Przy nim robię się miękka, robię się giętka, plastyczna, bo lubię jak mnie układa tak, żebym jak najlepiej się w niego wpasowała. A zaraz potem lubię się z nim siłować, choć wiem, że nie ma to najmniejszego sensu... Bo jeśli nie pokaże, że przecież jest tysiąc razy silniejszy, to przytuli mnie tak mocno i ciepło, że... ech...

Słucham kobiet. Wystukuję na jutubie koncerty Alicii, Pink i Beyonce nawet, patrzę na nie i uśmiecham się do kobiecości w ogóle. Mam trzydzieści jeden lat i nigdy nie czułam się tak dobrze ze swoim ciałem jak teraz, z gęsią skórką, gdy wsuwa mi dłonie pod bluzkę, kiedy ja właśnie usiłuję ugotować mu coś dobrego.