czwartek, 11 lipca 2013

And so it is

Im więcej pracy, tym więcej męskich spojrzeń, taka branża.

life goes easy on me
most of the time

Mam taką kieckę-tubę, mocny błękit, jak bandaż owija różnicę między biodrami i talią. Niepotrzebnie o niej zapomniałam, och, dziś już to wiem. Stu stuk stuk sandałkami na obcasach przez parking. Czuję, że całkiem fajny Olsztyniak, który nie dość, że błądził tuż za mną po okolicznych ulicach samochodem, to zblokowałam go autem pod firmą, idzie teraz za mną i wisi mi wzrokiem na wysokości końca suwaka, nisko na plecach. Spędzamy jeszcze ze sobą pół godziny, razem czekając na klienta delikwenta, pijąc kawy różne jak negatyw. Poprawnie sympatyczny, zupełnie jak ja. Aż mam ochotę polecić mu najlepszy podlaski kwas chlebowy, o który pytał. Ale jakoś nie.

and so it is
the shorter story
no love no glory
no hero in His skies

Ale ja, mimo że robię dobre wrażenie, gubię fakty. Nie skręcam tam, gdzie trzeba. Szukam dokumentów, które leżą przed nosem.
Bo.
Nocne esemesy niby bardzo nierealne, a ja czuję ten zacisk wszystkich palców na biodrach. Ulubiony, dopasowany, wytęskniony. Bujam więc w obłokach.

did i say that i loathe you?
did i say that i want to leave it all behind?
i can't take my mind off of you
'til i find somebody new