wtorek, 19 marca 2013

MELT

Nie mogę nie przyłączyć się do chóru narzekań na zimę. Nie mogę, bo przecież głęboko jestem przekonana, że powinnam urodzić się w Argentynie lub Portugalii. Pić wino,
prężyć się w tango, mieć śniade ciało i grzać twarz w słońcu na dobre i złe.

Tymczasem śnieg oprósza tęsknotę, wtrynia mijane pojazdy do rowów, masakruje grzywkę, brudzi zimowe buty. Nic pozytywnego. Ale po pracy energia mnie roznosi,
w kuchni króluje świeży szpinak, a nocami śnią mi się erotyki.
Lekkom rozdwojona w rzeczywistości.

Terapia odzwyczajania się od lodowatych niebieskich skutkuje intensywną praca nad mięśniami. Ot zamiennik.