poniedziałek, 9 kwietnia 2012

don't look back in anger

Nie mam za bardzo chęci, by przeżywać rozstanie z kubełkiem lodów, butelką wina i melodramatem. Korzystam z zaproszeń Małej M. i pijemy herbatę oraz wodę z cytryną
w kuchni jej brata. Bo znowuż Mała M. jest "bezdomną ciężarną". Co prawda chwilowo, albowiem w ich mieszkaniu odbywa się totalny remont, ale też ma skomplikowaną sytuację lokalową.

Grupa wsparcia spełnia się w całej rozciągłości swojej nazwy. Zaś moja rodzina zachowuje się tak, jakbym to ja miała ich pocieszać, tłumaczyć i zapewniać, że sobie poradzę...

Tymczasem obserwuję feerię moich emocji, trochę próbuję je porządkować, a trochę czekam - co będzie. Póki co, doszłam do wniosku, że muszę okiełznać własną skłonność do gniewu. Nie do złości, bo dobrze jest sobie potupać nóżką, porwać papier, wyboksować poduszkę, rzucić kilka kurew w powietrze. Ale gniew prowadzi do chęci ukarania,
do skłonności do szantażu, do pokusy pokazania, kto tu jest ważniejszy.

Uczucia tłuką się gdzieś w środku, między głową a klatka piersiową, a na zewnątrz mam dwa zdezorientowane koty i kurz osiadający na gitarze i zdjęciach dobrych chwil, przywierconych do ściany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz