wtorek, 30 grudnia 2014

Z tyłu… głowy

W całej szczodrobliwości świąt, w wymyślaniu prezentów, które ucieszą innych, w planowaniu czasu z innymi, w dbaniu aby inni zgodnie z życzeniami byli zdrowi, szczęśliwi i bogaci w te święta, popadłam w przemożną chęć zadbania
li i jedynie o własny tyłek. W przenośni i dosłownie.


W tej intencji zakupiłam nawet peeling o zapachu kwiatu pomarańczy i balsam o zapachu błękitnej laguny i zamierzam wsmarować to wszystko we własne jestestwo, by dosłownie tę dbałość poczuć. Można to nazwać niedopieszczeniem, można złudzeniem dopieszczenia, a można nie nazywać, tylko podziwiać. Można będzie podziwiać!

Tak wiem, noworoczne postanowienia o kant, nomen omen, dupy można rozbić, ale to są akurat postanowienia staroroczne. Poparte doświadczeniem całorocznym, z którego wynika, że szczodrobliwość i dbałość o innych można sobie wsadzić wiadomo gdzie, jeśli inni nie podzielają, nie oddają, nie dbają. U Stuli „o obdarowywaniu” doskonale to podsumowuje. Równowaga musi być i trzeba brać, gdy się daje i oddawać gdy się bierze, ale sobie samemu też trzeba dawać i nie wiadomo czy najpierw, czy może na zmianę.


Ale zgodnie z postanowieniem, że skoncentruję się bardziej na sobie i będę się czule pielęgnować - pozostawiam te rozważania na kiedy indziej. Może od dupy strony będzie łatwiej to wszystko poukładać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz